Galeria
wszystkieWernisaż wystawy fotografii Marcina Werona
Etiologia mojej fotografii sprowadza się wyłącznie do zabawy i czystego estetyzmu (lub, jak wolą niektórzy, antyestetyzmu). To intuicyjne myślenie formą, kompozycją, współgraniem barw, spontanicznie doprawione szczyptą mniej lub bardziej oryginalnej nadrealności.
Konstatując wprost i prosto – to zespół improwizowanych działań mających na celu stworzenie takich obrazów, które bez idiosynkrazji powiesiłbym u siebie na ścianie. Zero ideologii, płytkiego i głębokiego przekazu, drugiego i trzeciego dna, obywatelskiego zaangażowania, intencjonalnej projekcji wewnętrznych demonów, reakcji na dziejową i społeczną niesprawiedliwość, rozliczania się z własną (najlepiej żeby była traumatyczna) przeszłością i innych podobnych, „obligatoryjnych” dla współczesnej sztuki „backgroundów”.
Jednym zdaniem: jam jest fotograficznym discopolowcem, który – dla lepszego wrażenia, a może dla niepoznaki – zakłada od czasu do czasu perukę z epoki Jana Sebastiana Bacha. Oczywiście nie przeszkadza to odbiorcom mojej spuścizny (złe słowo, bo ja jeszcze żyję) w przypinaniu mi różnych łatek i posądzaniu o artystyczne komentowanie rzeczywistości. A niech sobie piszą (zawsze czytam z przyjemnością), wszak to wszystko na moją chwałę, której – będąc kimś pomiędzy Nikiforem i Janko Muzykantem – nigdy bym się nie spodziewał…
Marcin Weron
fot. Sebastian Gumiński